Pewnego słonecznego dnia spędzając czas na obfoceniu córki i mnie, zaatakowały nas łabędzie.
Pewnie myślicie ze przesadzam, ale możecie spytać moją córkę, powie wam to samo.
Te oto łabędzie, myślę że on i ona plus całe stado łabędziątek, też im się zachcialo w tych ciężkich czasach.
Oczywiście w pierwszym momencie padłam z zachwytu do chwili gdy ten największy okaz zaczął na mnie warczec i strasznie nastroszył pióra.
Jednym słowem dał mi do zrozumienia kto tu rządzi , mój pies uciekł z pomostu z daleka udawał że mnie broni obszczekując całą sytuacje.
Nie zostało nam nic innego jak pakować manele i szybciutko opuścić to miejsce.
Jeśli ktoś mi powie jeszcze że to takie spokojne i słodkie ptaki to już w to nie uwierze.
Wracając do tych że ptaków, to żyją one okolo 40 lat i są monogamiczne. Słyszycie, zakochują się tylko jeden raz i tak do śmierci, no cóż tylko pozazdrościć wytrwałości w tej rodzinnej idylii.
Może łabędziom nie spodobały się moje spodnie, buty ?
Pozdrawiam was LaLa :)